Postmodernistyczny atak na naukę | Minions

Metoda naukowa jest wiodącą zasadą badania zjawisk przyrodniczych, ale myśl postmodernistyczna zaczyna zagrażać fundamentom podejścia naukowego. Racjonalny, naukowy pogląd na świat był pieczołowicie budowany przez tysiąclecia, aby zagwarantować, że badania mają dostęp do obiektywnej rzeczywistości: świat dla nauki zawiera realne obiekty i rządzi się prawami fizycznymi, które istniały przed naszą wiedzą o tych obiektach i prawach. Nauka próbuje opisać świat niezależnie od wiary, poszukując uniwersalnych prawd, na podstawie obserwacji, pomiarów i eksperymentów. Postmodernistyczna szkoła myślenia powstała, by zakwestionować te założenia, postulując, że twierdzenia o istnieniu realnego świata, którego poznanie jest osiągalne jako obiektywna prawda, są istotne w cywilizacji zachodniej dopiero od czasów Oświecenia. W ostatnich dziesięcioleciach ruch ten zaczął kwestionować zasadność twierdzeń o prawdzie naukowej, czy to na podstawie ich przynależności do większych ram kulturowych, czy też poprzez ostrą krytykę metody naukowej.

Jednakże myśl postmodernistyczna pozostała w większości niezauważona przez naukowców, pomimo jej rosnącego znaczenia w XX wieku. Początków tej „dekonstrukcji” „projektu oświeceniowego” należy szukać u Friedricha Nietzschego, który jako jeden z pierwszych zakwestionował naszą zdolność do rozeznania obiektywnej prawdy: „O ile słowo 'wiedza’ ma jakiekolwiek znaczenie, świat jest poznawalny; ale jest interpretowalny inaczej, nie ma za sobą żadnego znaczenia, lecz niezliczone znaczenia” (Wola mocy, 1883-1888; ). Pod koniec XX wieku filozofia postmodernistyczna zajęła miejsce, które zajął Nietzsche. W swojej książce Against Method (1975; ) filozof nauki Paul Feyerabend dowodził, że postęp w zdobywaniu wiedzy naukowej nie jest regulowany przez żadne użyteczne i uniwersalne reguły metodologiczne i podsumował tę „epistemologiczną anarchię” jako „anything goes”. Koncepcja zmiany paradygmatu, zaproponowana przez Thomasa Kuhna w jego słynnej książce The Structure of Scientific Revolutions (1962; ), również dodała wagi krytykom nauki i jej pretensji do rozumienia rzeczywistości. Jeśli nauka nie jest stopniowym procesem akumulacji wiedzy, lecz podlega nagłym „rewolucjom”, które obalają przestarzałe teorie – argumentują – to jak można ufać wiedzy naukowej? Jeśli, jak twierdzi Kuhn, rewolucje naukowe są jednocześnie politycznymi przewrotami w polityce naukowej, łatwo zrozumieć, dlaczego teoria Kuhna przyciągnęła tak wiele uwagi w okresie, który kwestionuje ustalony porządek polityczny w świecie zachodnim.

Racjonalny, naukowy światopogląd był mozolnie budowany przez tysiąclecia, aby zagwarantować badaczom dostęp do obiektywnej rzeczywistości

Ta „dekonstrukcja” nabrała rozpędu, gdy została przyjęta również w sferze socjologii nauki, zwłaszcza w tak zwanym „mocnym programie” należącym do szkoły myślenia znanej jako „science studies” . Silny program” lub „silna socjologia” była reakcją na wcześniejsze socjologie nauki, które były stosowane tylko do nieudanych lub fałszywych teorii. Silna socjologia” twierdzi, że istnienie wspólnoty naukowej, związanej wiernością wspólnemu paradygmatowi, jest warunkiem wstępnym działalności naukowej, i że jako takie, zarówno „prawdziwe”, jak i „fałszywe” teorie naukowe powinny być traktowane jednakowo, ponieważ obie są wynikiem czynników lub warunków społecznych. Kilku myślicieli dekonstrukcjonistycznych, takich jak Bruno Latour i Ian Hacking, odrzuciło ideę, że pojęcia nauki mogą być wyprowadzone z bezpośredniej interakcji ze zjawiskami naturalnymi niezależnie od środowiska społecznego, w którym o nich myślimy. Główny cel nauki, określenie, co jest prawdą, a co fałszem, traci sens, gdy jej obiektywność zostaje zredukowana do „twierdzeń”, które są po prostu wyrazem jednej kultury – jednej społeczności – spośród wielu. Tak więc wszystkie systemy myślowe są różnymi „konstrukcjami” rzeczywistości i wszystkie dodatkowo mają polityczne konotacje i agendy.

Jak napisali Simon Shackley i Brian Wynne w odniesieniu do definiowania niepewności w polityce naukowej dotyczącej zmian klimatu z perspektywy studiów nad nauką: „…samo występowanie mowy o niepewności nie jest interesujące, chyba że możemy udokumentować i zinterpretować jej konstrukcję, reprezentację i/lub tłumaczenie. Według założeń konstruktywistycznych, reprezentacje niepewności nie odzwierciedlają leżącej u podstaw „rzeczywistości” lub danego „stanu obiektywnej wiedzy”, ale są konstruowane w konkretnych sytuacjach z określonymi efektami”. Odwrócony przecinek wokół „rzeczywistości” i „obiektywnej wiedzy” ma na celu poddanie w wątpliwość tego, co zostało wyrażone. W ten sposób nauka jest w ciągłym sporze, kontrowersja staje się istotą nauki.

Jak Shawn Lawrence Otto omówił w swojej książce Fool Me Twice: Fighting the Assault on Science in America (2011; ), w połączeniu z pojawieniem się wielokulturowości i ruchu praw obywatelskich, „relatywizm” – i jego bezpośrednie ataki na ważność i autorytet nauki, i nie tylko naukowców – zyskał silny wpływ moralny, najpierw w Ameryce po drugiej wojnie światowej, a następnie w Europie. Jeśli nie ma prawdy uniwersalnej, jak twierdzi filozofia postmodernistyczna, to każda grupa społeczna czy polityczna powinna mieć prawo do takiej rzeczywistości, jaka jej najbardziej odpowiada. Jakie są zatem konsekwencje stosowania postmodernistycznego myślenia w odniesieniu do nauki? Ocena ryzyka dostarcza pouczających przykładów na to, jak psuje ona rolę nauki w sferze publicznej, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę spór o organizmy modyfikowane genetycznie (GMO).

Idea, że GMO są szkodliwe dla środowiska i ludzi powstała głównie z opozycji wobec biotechnologii ze strony niektórych grup rolniczych i ekologów. Ci rolnicy w szczególności czuli się pozbawieni uprawnień przez globalizację i obawiali się, że technologia i badania naukowe mogą zwiększyć globalną władzę korporacji na ich szkodę. Chociaż grupy ekologiczne początkowo wyrażały rozsądne obawy dotyczące potencjalnych szkód dla środowiska, wkrótce przeszły na ideologiczną pozycję sprzeciwu, ponieważ nauka wykazała, że takie zagrożenia są często niewielkie, czasami hipotetyczne i generalnie nie dotyczą wyłącznie GMO. Ze względu na brak dowodów naukowych na poparcie rzekomych skutków GMO dla zdrowia lub środowiska, przeciwnicy przeszli do atakowania oceny ryzyka upraw GMO. Autorytety naukowe są nie tylko kwestionowane co do jakości i uczciwości swoich ekspertów – co jest dla nich nieprzyjemne, ale jest kwestią uzasadnionej debaty – ale także atakowane, przez postmodernizm, na metodę naukową i jej uniwersalność.

Naukowe autorytety są nie tylko kwestionowane co do jakości i uczciwości swoich ekspertów, ale także atakowane, przez postmodernizm, na metodę naukową i jej uniwersalność

W takim postmodernistycznym ujęciu, te politycznie skonstruowane twierdzenia o niebezpieczeństwach GMO noszą tyle samo „prawdy”, co oparta na nauce ocena ryzyka. Naukowcy, którzy sprzeciwiają się tym twierdzeniom na podstawie braku merytoryki naukowej często są oskarżani o intelektualne utknięcie w starym paradygmacie „scjentyzmu”, lub mówi się im, że naukowcom nie można ufać, co ilustrują przykłady przeszłych skandali zdrowotnych lub błędów naukowych niezwiązanych z GMO. W skrajnym przypadku takie myślenie może prowadzić do przemocy wobec badań i naukowców, np. niszczenia prób polowych mających na celu ocenę bezpieczeństwa upraw GMO. W ten sposób, nie tylko grupy anty-GM twierdzą, że ich własna „prawda” uzasadnia ich działania – takie ataki są rzadko potępiane – ale także odmawiają naukowcom możliwości odkrycia i wykazania obiektywnej prawdy o bezpieczeństwie GMO. Czy postmodernistyczne ramy dały więcej władzy ludziom lub więcej kontroli nad stosowaniem biotechnologii? Czy zwiększyło publiczne zrozumienie procesów naukowych? Najwyraźniej nie, ponieważ badania opinii publicznej nadal wskazują, że po 15 latach „debaty” większość ludzi – 74% w sondażu z marca 2012 r. we Francji – uważa, że „trudno jest wyrobić sobie zdanie na temat GMO” (http://www.ipsos.fr/sites/default/files/attachments/rapport_quanti_ogm.pdf).

W ramach kampanii przeciwko uprawom GM aktywiści wielokrotnie próbowali podważyć wiarygodność Europejskiego Urzędu ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA), który przeprowadza oceny ryzyka dla odmian roślin GM (http://www.efsa.europa.eu/en/news/efsaanswersback.htm). Powodem, dla którego EFSA i jej naukowcy stali się celem jest to, że poszczególne państwa członkowskie UE nie mogą osiągnąć konsensusu w sprawie zezwolenia na uprawę roślin GM. W związku z tym, decyzja należy do Komisji Europejskiej, która zazwyczaj postępuje zgodnie z radą EFSA. Wobec paraliżu politycznego EFSA stała się de facto punktem odniesienia dla zarządzania ryzykiem, a tym samym celem grup politycznych dążących do całkowitego i bezterminowego zakazu upraw GMO. Aktywiści anty-GMO postępują więc zgodnie z „ostateczną strategią” Artura Schopenhauera (1788-1860) na spór, który wygrywa przeciwnik: z przedmiotu sporu przechodzi się na samego dyskutanta, atakując jego osobę, a w tym przypadku niezależność (Eristic Dialectics: The Art Of Being Right, 1831).

…jeśli nauka nie jest obiektywna, to ocena ryzyka przez EFSA jest jedynie „ramowaniem prawdy”, które może być kontrowane przez każdą inną grupę ludzi z ich własnymi „prawdami”

W tym kontekście niektóre postmodernistyczne dyskursy starały się podważyć naukową ocenę ryzyka EFSA, oskarżając ją o noszenie „fałszywego płaszcza obiektywnej, jedynej i niepodważalnej nauki”. Wynika z tego, że jeśli nauka nie jest obiektywna i jeśli na jej prawdy mają duży wpływ opinie naukowców – a EFSA nazywa swoje wnioski naukowe „opiniami”, a nie na przykład faktami – to ocena ryzyka przez EFSA jest jedynie „kadrowaniem prawdy” przez panel ludzi o wspólnych założeniach, które mogą być kontrowane przez każdą inną grupę ludzi z ich własnymi ramami lub zestawem „prawd”. Co bardziej podstępne, takie myślenie może przekonać władze polityczne do porzucenia „sztywnego podziału” na wiedzę naukową i nienaukową, a tym samym otworzyć szeroko drzwi dla tak zwanych polityk „partycypacyjnych”. Jednakże, jeśli te „partycypacyjne” polityki i zaangażowanie zainteresowanych stron można uznać za istotne i uzasadnione w procesie podejmowania decyzji, nie mogą i nie powinny one ingerować w to, co ostatecznie jest kwestiami naukowymi.

Na przykład, francuski Institut National de la Recherche Agronomique (INRA) i kilka innych laboratoriów opracowało transgeniczne podkładki winorośli, które są potencjalnie odporne na wirus wachlarzowatości winorośli (GFLV). Na tych genetycznie zmodyfikowanych podkładkach zaszczepiono rośliny niezmodyfikowane i w 1996 r. w regionie Szampanii we Francji przeprowadzono pierwsze próby polowe. Próba ta została przerwana w 1999 r. z powodu nacisków sieci handlowej na zaangażowanego producenta z Szampanii. INRA wznowiła swoje zainteresowanie tymi próbami w 2001 roku, oficjalnie w celu „sprostania wyzwaniom”, że próby polowe są niezbędne dla badań, ale mogą napotkać sprzeciw opinii publicznej. Wybrano podejście partycypacyjne i w 2001 r. utworzono grupę roboczą. Ten wstępny etap konsultacji zapewnił wsparcie dla ponownego rozpoczęcia prób pod pewnymi warunkami. Jednak nawet te warunki nie zadowoliły radykalnych działaczy anty-GMO, którzy skrytykowali inicjatywę INRA jako „program manipulacji opinią publiczną”. Wiosną 2003 r. w ośrodku INRA w Colmar we Francji utworzono Lokalny Komitet Monitorujący (LMC) dla nowej próby polowej. LMC miał „szeroką reprezentację interesariuszy”, co oznacza, że duża liczba przedstawicieli organizacji „zielonych” była zaangażowana. W rezultacie INRA pogratulowała sobie opracowania „metody badawczo-działaniowej opartej na zasadzie zarówno uznawania nauki wszystkich stron, jak i ważności innych sposobów rozumowania”. W rzeczywistości, pod wpływem organizacji „zielonych”, LMC w rzeczywistości przeprojektował próbę badawczą transgenicznej winorośli, aby przeforsować nowe badania „nad wpływem podkładek GMO na środowisko, jak również nad alternatywami zwalczania GFLV za pomocą organicznej uprawy winorośli”. Ostatecznie próby terenowe zostały zdewastowane przez osobę prywatną we wrześniu 2009 r., wznowione przy jednogłośnym poparciu LMC, a następnie wykorzenione przez 65 aktywistów w sierpniu 2010 r. (oświadczenie prasowe INRA, 2010: http://www.international.inra.fr/press/destruction_of_a_gmo_trial).

…niebezpieczeństwo postmodernistycznego podejścia do nauki, które dąży do włączenia wszystkich punktów widzenia jako równie ważnych, polega na tym, że spowalnia ono lub uniemożliwia prowadzenie bardzo potrzebnych badań naukowych

W maju 2009 r. powstała francuska Wysoka Rada Biotechnologii (HCB; www.hautconseildesbiotechnologies.fr), której zadaniem jest doradzanie francuskim politykom w zakresie biotechnologii. Składa się ona z dwóch odrębnych jednostek: Komitetu Naukowego (CS), liczącego 39 członków, oraz Komitetu Społecznego, Etycznego i Ekonomicznego (CEES), liczącego 26 członków, reprezentujących różne grupy interesariuszy, od organizacji „zielonych”, związków zawodowych rolników i pracowników, po przedstawicieli instytucji państwowych, partii politycznych i kilku „wykwalifikowanych” osobistości. Naukowe punkty widzenia CS są analizowane przez CEES, który następnie wydaje zalecenia dotyczące gospodarczych i społecznych skutków importu i uprawy roślin GM. Zgodnie ze swoją polityką anty-GMO , rząd byłego prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy’ego przyznał większość stanowisk w CEES członkom organizacji znanych z opozycji do GMO. W rezultacie, jak wyjaśniają przedstawiciele związku zawodowego CFDT: „zamiast analizować zalety i wady każdej innowacji, rozproszona większość opowiada się za opisem metod rzekomo pozwalających uniknąć stosowania badanych upraw biotechnologicznych. Ideologiczne twierdzenia mieszają się z argumentami agronomicznymi” (http://alternatives-economiques.fr/blogs/bompard/archives/150; przetłumaczone z francuskiego przez M. Kuntz).

Rząd francuski wielokrotnie powoływał się na CEES jako model „ulepszonej” oceny GMO w Europie, ale CEES nigdy nie doprowadził do konsensusu, co było jego rzekomą misją. Na przykład, po zniszczeniu próby polowej w Colmar, kilka organizacji reprezentowanych w CEES poparło akt przestępczy poprzez oświadczenia w prasie i podczas plenarnego posiedzenia CEES (http://alternatives-economiques.fr/blogs/bompard/archives/150). To wstrząsnęło członkami CEES, a trwające spory między grupami ekologicznymi i związkami rolnictwa ekologicznego z jednej strony, a innymi zainteresowanymi stronami z drugiej, doprowadziły w końcu do rezygnacji kilku członków CEES, w tym przedstawiciela CFDT, w dniu 17 stycznia 2012 roku. Ta ostatnia, Jeanne Grosclaude, napisała o tych problemach: „Powodem była radykalna odmowa przyjęcia jakiejkolwiek zasady lub umowy dotyczącej współistnienia, której domagała się niewielka liczba stowarzyszeń ekologicznych i organizacji rolników ekologicznych. Ich postawa uniemożliwia CEES w przyszłości przeanalizowanie każdego zapotrzebowania na uprawę roślin genetycznie modyfikowanych z otwartym umysłem i przedstawienie organom decyzyjnym wyważonej propozycji. Jakikolwiek dalszy udział w debacie byłby bezużyteczny” (http://ddata.over-blog.com/xxxyyy/1/39/38/37/Comments-from-J_Grosclaude.pdf).

…implicit in the idea of an EFSA scientist and a non-EFSA scientist is the idea of 'EFSA science’- which cannot be trusted and 'non-EFSA science’- which presumably can

This, the danger of a postmodern approach to science, that seeks to include all points of view as equally valid, is that it slows down or prevents much needed scientific research, even denying that science should have a role in such decisions. Oczywiście, takie postmodernistyczne podejście, które podnosi wartość „niezależnych” poglądów do tego samego poziomu, co poglądy naukowe, jest zwykle uzasadniane pozornie rozsądną polityczną i demokratyczną potrzebą pluralistycznego wyrażania opinii. Rzeczywiście, niektórzy politycy otwarcie wspierają aktywistów antytechnologicznych w imię demokracji i wolności słowa. Na przykład w styczniu 2011 r. członkowie Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy (ALDE; www.alde.eu), grupy polityków w Parlamencie Europejskim, zorganizowali seminarium na temat oceny ryzyka związanego z GMO. Zaproszeni prelegenci byli Senior Scientific Officer z EFSA, który stanął przed przedstawicielami zarówno Europejskiej Sieci Naukowców na rzecz Odpowiedzialności Społecznej i Ekologicznej (ENSSER) i Komitetu Niezależnych Badań i Informacji na temat Inżynierii Genetycznej (CRIIGEN); dwa otwarcie anty-GMO organizations.

Ogłoszenie seminarium był przesiąknięty cienko zawoalowane oskarżenia przeciwko EFSA i niezależności swoich naukowców. Członkini Parlamentu Europejskiego (MEP) i założycielka CRIIGEN-Corine Lepage, która współorganizowała seminarium ALDE, stwierdziła, że „kluczowe znaczenie dla decydentów ma dostęp do bezstronnej wiedzy specjalistycznej i rozważenie wszystkich stron sporu. Procesy ustalania faktów powinny być systematycznie organizowane, aby wysłuchać wszystkich stron, tak jak w sali sądowej.” Europoseł George Lyon, współorganizator, stwierdził podobnie, że „dla rolników, konsumentów i środowiska kluczowe jest przełamanie impasu między dwoma przeciwstawnymi stronami”. Samo ALDE ogłosiło seminarium na swojej stronie internetowej, stwierdzając, że EFSA „został skrytykowany przez niezależnych naukowców, organizacje pozarządowe związki rolników” (http://www.alde.eu/event-seminar/events-details/article/seminar-gmo-risk-evaluation-a-contradictory-debate-35941/). Całe to wydarzenie sugerowało, że naukowcy EFSA nie są niezależni i że należy szukać wiarygodnych opinii spoza EFSA. Ponadto w koncepcji naukowca EFSA i naukowca spoza EFSA zawarta jest koncepcja „nauki EFSA”, której nie można ufać, oraz „nauki spoza EFSA”, która przypuszczalnie może być godna zaufania. W rzeczywistości jednak istnieje tylko jedna nauka, określona przez zastosowanie metody naukowej w sposób obiektywny i bezstronny.

Biorąc pod uwagę powyższe, z szacownym celem „przełamania” impasu, staje się jasne, że politycy podnoszą do rangi głównego rozmówcy rodzaj „nauki równoległej”. W przeciwieństwie do zwykłej nauki, „nauka równoległa” służy celom politycznym i określa się pozytywnie brzmiącymi terminami, takimi jak „nauka w społeczeństwie”, „nauka zainteresowana”, „odpowiedzialna”, „niezależna” i „obywatelska”, którą ta „inna” nauka nie jest. Ma ona na celu zastąpienie apolitycznych naukowców, zwłaszcza do oceny ryzyka, „ekspertami” sympatyzującymi ze sprawą; mogą oni pochodzić z oficjalnych instytucji, uniwersytetów lub być samozwańczy, niezależnie od tego, czy ich opinia jest akceptowana przez innych naukowców lub czy ich metody badawcze i wnioski są godne zaufania.Plik zewnętrzny, który przechowuje zdjęcie, ilustrację itp. Nazwa obiektu to embor2012130i1.jpg

„Nauka równoległa” naśladuje normalne badania naukowe: jest publikowana w czasopismach naukowych, jest przedmiotem międzynarodowych spotkań, seminariów i kongresów oraz jest wspierana zarówno przez fundusze publiczne, jak i prywatne. Co odróżnia równoległych naukowców od „normalnych” naukowców, jednak jest to, że ich wnioski są niezmiennie przewidywalne – że uprawy GM są zagrożeniem dla zdrowia ludzkiego i środowiska, na przykład – i że krytyka lub obalenia ich wyników lub wniosków nie zmieni ich poglądów ani wniosków ich następnej publikacji.

…organizacje ekologiczne w ogóle mają interes w połączeniu z postmodernizmu pogląd na naukę, której celem jest atakowanie nauki, która stoi przeciwko ich agendy

Skoro organizacje anty-GMO oparły swoją strategię komunikacyjną na twierdzeniach o ryzyku, które są w większości odrzucane przez społeczność naukową, logiczne jest, że organizacje te, w swojej bezkompromisowej strategii politycznej, próbują dekonstruować naukę. Tak więc grupy anty-GMO i organizacje ekologiczne mają interes we współpracy z postmodernistycznym spojrzeniem na naukę jako konstrukt społeczny; celem jest atak na naukę, która sprzeciwia się ich programowi. Dlatego postmodernistyczni socjologowie – głównie w dyscyplinie zwanej „science studies” – uznali ten sprzeciw wobec innowacji za okazję do zwiększenia swoich wpływów i możliwości finansowania: „nie tylko istniejące kontrowersje muszą być mile widziane i uznane jako uczestniczące w demokratyzacji demokracji, ale dodatkowo powinny być wspierane, stymulowane i organizowane” .

W obliczu rzekomej niepewności, wielu polityków i obywateli uważa za uspokajające zbadanie kilku „prawd” i zmieniających się paradygmatów w ocenie ryzyka. Jednak robienie tego bez odniesienia do niepodważalnej wiedzy naukowej sprawia, że ocena ryzyka staje się nienaukowa, zwiększa niepewność i toruje drogę arbitralnym decyzjom. Ta forma postmodernistycznej napaści na naukę jest trudna do zrozumienia dla wielu naukowców, ponieważ przybiera ona szaty demokracji, wolności słowa i tolerancji dla opinii. Jednakże, jak pokazał spór o GMO, naukowcy nigdy nie będą w stanie wygrać w postmodernistycznych debatach w stylu sali sądowej: wszystkie „konstrukty społeczne” nauki są równe, ale niektóre są równiejsze od innych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.